Belweder – perła i duma Warszawy
Belweder – piękna budowla, w prześlicznym otoczeniu Parku Łazienkowskiego, pierwotnie własność rodziny Paców, następnie namiestników rosyjskiego cara, potem Rządu polskiego.
Tyle o niej wiemy na co dzień, bo podejść bliżej nie można – bardzo poważni, służbiści strażnicy bronią dostępu do tego obiektu. Czasami jednak udaje się nam, zwykłym śmiertelnikom, przeniknąć za pięknie kute bramy i ogrodzenie pałacu. Właśnie wczoraj, 26 III 2015 r., członkowie Koła nr 11 mieli okazję być gośćmi państwa Komorowskich! Wprawdzie nie spotkaliśmy ich, lecz w ich imieniu przywitał nas w progach rezydencji przewodnik, przeuroczy młody człowiek, który ze znawstwem i humorem opowiadał nam o dziejach tego pałacu, jego właścicielach, historii, losach ludzi tam mieszkających. Oczywiście najważniejszym z nich, tym którym interesowaliśmy się najbardziej, był marszałek Piłsudski – wódz i polityk niezwykłej klasy. Muzeum jemu poświęcone, bardzo bogate w artefakty z epoki i osobiste pamiątki po Marszałku, zrobiło na nas duże wrażenie, zwłaszcza że większość eksponatów (746) zawdzięczamy prywatnemu kolekcjonerowi, wielkiemu pasjonacie panu Januszowi Ciborowskiemu. Niezapomniane wrażenie zrobiły na nas pokoje, w których mieszkał i pracował Marszałek, gdyż bardzo dużo rzeczy jest tam autentycznych – na szczęście działania wojenne oszczędziły Pałac Belwederski przed zniszczeniem.
Jeszcze większe zachwyty wywołały reprezentacyjne sale Belwederu, które do dziś służą oficjalnym spotkaniom na najwyższym szczeblu. Niestety nie wszystkie były do naszej dyspozycji, gdyż tak jak co dzień w rezydencji wre praca.
Sami widzieliśmy osoby prowadzące tam jakieś rozmowy, przed innymi musieliśmy szybko opuszczać zwiedzane sale, no i ciągle towarzyszył nam bardzo miły, przystojny i dyskretny oficer, „pilotujący” naszą wycieczkę. Oczywiście byli tam obecni elegancko, choć po cywilnemu, ubrani panowie (myślę, że BOR-owcy), którzy – będąc w ciągłym kontakcie telefonicznym – odbierali jakieś dyspozycje „z góry”. Oczywiście góry, czyli piętra prywatnych apartamentów pary prezydenckiej, nie dane nam było zwiedzić.
Nie zaproszono nas, niestety, na prywatną audiencję, ani na obiad, mimo zbliżającej się pory obiadowej. Ale cóż, być może w przyszłości… . Troszkę głodni na ciele, lecz syci wrażeń i wiedzy sami udaliśmy się na miły obiad do uroczej knajpki na Starówce. Inaczej przecież nie wypadało. Bądź co bądź otarliśmy się nie tylko o historię, lecz także o wyższe sfery!!!
Szczerze polecając wizytę w tym urokliwym i ważnym dla Polski miejscu – Belwederze – serdecznie pozdrawiam wszystkich Elżbieta Woińska